Kontynuując ostatni wpis o tym, że mnie nic z nieba nie spało, który znajdziecie TUTAJ, rozważam właśnie jak to jest ze spaniem naszych dzieci. Ok, przyznaję, ja jestem zmęczona cały czas a jak nie jestem to i tak myślę o tym, że kocham spać i rozmyślam, dlaczego nie mogę tego robić przez cały czas. Coś mi się wydaje, że wiele z was tak ma.
Czasami też porównujemy się do innych, porównujemy nasze dzieci. Pisałam już o takim trochę niefajnym porównywaniu, które dołuje każdą ze stron, wytyka błędy i niedociągnięcia ale też zupełnie normalne kwestie stawia w złym świetle.
Oczywiście, inni mają gorzej
Wiele razy spotkaliśmy się razem z DżoDżo z opinią, że nasza Ami świetnie śpi, że my to mamy dobrze i skąd w ogóle pomysł by ponarzekać. Otóż, każdy czasem lubi ponarzekać a jak robi to z właściwą osobą to ta przytaknie i będzie wiedziała, że nam tym ulży. Dzięki za takie osoby! Są też tacy, którzy bez mrugnięcia okiem zaczną wyliczać w głowie wszystkie podobne sytuacje, kiedy to im było gorzej, dziecko się budziło, miało złe samopoczucie albo totalnie się przestawiło.
Dziś spojrzę na to inaczej. Dziś wam napiszę, że faktycznie opieka na dzieckiem to nie bułka z masłem. Ale doszłam do wniosku, że chyba narzekam mniej bo moje nastawienie pomaga mi zaakceptować pewien stan rzeczy. Już będąc w ciąży wiedziałam, że życie od momentu porodu zmieni się radykalnie, że ja się zmienię. Nastawiłam się, że pierwsze 6 miesięcy życia mojej córki będzie absolutnie podporządkowane tylko jej i jej potrzebom i że to normalne. Wiedziałam, że kiedy Ami skończy 6 miesięcy będą chwile wytchnienia, że teraz zaczynamy patrzeć też w drugą stronę, wtłaczamy dziecko do rodziny jako ciut bardziej równego jej członka niż wcześniej. A później z górki… choć mało stromej.
I jeszcze trochę nastawienia
Chciałam wam napisać, że kiedy zastanawiam się nad tym naprawę głęboko, dochodzę do wniosku, że moje samopoczucie jako matki nie wynika z obecności czy zachowania dziecka. To znaczy, że fakt jestem zmęczona, smutno mi, kiedy dziecku jest smutno itd., ale to oczywista konsekwencja bycia w ciąży i porodu. Jednak większość frustracji jest skutkiem nie obecności dziecka a osób czy sytuacji z zewnątrz. Nie złoszczę się lub nie jestem smutna bo muszę zaszczepić dziecko. Czuję się tak bo muszę dopłacić by ustrzec dziecko przed negatywnymi skutkami szczepienia i że pewne normy są zaniżone w tak ważnych kwestiach jak zdrowie naszych dzieci. Złoszczę się, że dzieci są szczepione jedynie teoretycznie w dni, kiedy nie przyjmuje się chorych. I tak dalej…
I podobnie jest ze spaniem córki. To nie jest tak, że ona faktycznie dobrze albo źle śpi. Ja może po prostu wiem, że tak to właśnie u dzieci wygląda. I już. Inna sprawa jest taka, że niewiele osób zdaje sobie sprawę z naszej drogi do takiego a nie innego stanu rzeczy.
Fakt, nie mam porównania. Nie wiem jak śpią inne dzieci. Co to znaczy krótko albo długo, jak śpią w dzień. To co wiem to praktyka z córką i to co wyczytam. Chętnie zatem poznam wasze historie łóżkowe. Jak śpią wasze dzieci? Czy śpicie razem? Co dla was znaczy przespana noc? Jak długo?
Wszystkie moje sztuczki na dobry sen
1. Jaki dzień, taka noc
Zauważyłam u Ami jedną ważną zasadę co do spania. Tyle razy, ile spała w ciągu dnia, tyle razy budziła się w nocy. Praktycznie każda taka nocna pobudka kończyła się karmieniem. Żeby cokolwiek z tym zrobić musiałam ograniczyć ilość drzemek w ciągu dnia. I tak, w ciągu około 2 miesięcy, udało nam się zejść z 3 na 1 drzemkę w ciągu dnia.
Wszelkie wyjazdy, wizyty, wszystko co zaburza monotonny rytm waszego dnia będzie trochę rozbijało czas drzemek i ich ilość bo wystarczy, że musicie gdzieś pojechać. To normalne, nie zrażaj się tym. Kiedy tylko Ami miała 1 drzemkę w ciągu dnia, w nocy zaczęła budzić się również tylko raz.
2. Założenia rodziców
Temperament dziecka i jego upodobania to jedno, a założenia rodziców to drugie. To trzeba pogodzić, musieliśmy wziąć każdego z nas pod uwagę w planowaniu rozkładu dnia i nocy. Tak też było w przyjęciu pewnych założeń co do snu Ami. Oboje z DżoDżo wiedzieliśmy, że nie wyobrażamy sobie żeby dziecko zasypiało w okolicach północy. Gdziekolwiek. I to nie jest tak, że sobie tak postanowiliśmy a bobas się podporządkował. O nie! Wiedziałam, jaki wpływ ma zdrowy, spokojny sen na dziecko i jego rozwój a styl spania będzie jej towarzyszył, jeśli nie również w dorosłym życiu, to na pewno przez jeszcze parę ładnych lat. Byliśmy pewni, że nie przetrwamy jako rodzice i jako małżeństwo, jeśli nie będziemy mieć choć chwili wieczorem tylko dla siebie.
3. Noc nie zaczyna się w łóżku
U nas noc poprzedza wieczór, który rozpoczyna się podwieczorkiem. W domu raczej nic nie gra, jeśli słuchamy muzyki to jest ona puszczona ciszej niż zwykle. Światła są przytłumione. Zabawa przenosi się do sypialni i są to książki i bajki. Unikam głośnych, jasnych zabawek. Taka atmosfera, klimat pościelowy.
4. Rytuał
Odkąd Ami skończyła 2 miesiące usypianie wygląda u nas tak samo. W ciągu jej prawie dwuletniego życia jakieś 10 razy zrobiliśmy inaczej. Wiązało się to z jakimś wyjazdem, późniejszym powrotem do domu, wizytą gości. Codziennie jednak wygląda proces usypiania dokładnie tak samo. Tulenie, turlanie, rozmowy, książki. Rozbieranie i kąpiel. Mleko i trochę czytania. Mycie zębów, tulenie i spanie. Zaczynamy o 19:00.
5. Nie jest sama
Nigdy nie zasypiała sama więc akceptuję to. Jestem przy niej dopóki nie zaśnie. Za każdym razem kiedy prosi o tulenie, robię to. Jak chce trzymania za rączkę robię to. Jestem, po prostu. Jeśli nic nie zaburza nam dnia, nie ząbkuje czy cokolwiek innego, to zasypianie trwa średnio około 20 minut.
6. Nie zostawiam dziecka by się wypłakało
Jak dla mnie to metoda rodem z piekła. Więcej dziś o tym nie napiszę. Ja tego nie akceptuję i nie pozostawiam dziecka w nerwach, krzyczącego, płaczącego. Dla mnie to komunikat, że mnie potrzebuje, chce się tulić, albo po prostu być razem. To jesteśmy. I czerpię z tej chwili w ciszy, sam na sam przy zgaszonym świetle. Sama się wyciszam i to chyba jedyny taki moment w ciągu dnia więc korzystam.
7. Słowa są zbędne
Kiedy powiemy sobie dobranoc, nie ma już więcej rozmów. Nawet kiedy chce się przytulić, to robimy to bez słów. Jeśli jest niespokojna, mówię tylko coś w rodzaju jestem tu, kocham cię, jestem przy tobie, dobranoc. Mówię szeptem, spokojnie, powoli. I tyle, może ze dwa razy. Potem cisza.
8. Zawsze wie
Wiedza i świadomość pewnych rzeczy i zdarzeń niweluje strach, uspokaja. Cokolwiek byśmy nie robiły, opowiadam o tym, czasem uprzedzam. Zawsze. To tyczy się każdego aspektu życia dziecka i, moim zdaniem, wpływa również na jakość snu.
9. Cisza i spokój
Kompletnie nie rozumiem kiedy ktoś mi zarzuca, że przez moje zachowanie trzeba przy dziecku chodzić na palcach. Po pierwsze, kiedy ja śpię (lub w ogóle ktoś dorosły) z szacunku do niego, zachowuję się ciszej niż zwykle. To nie znaczy, że przestaję oddychać kiedy dziecko się przewraca na drugi bok. To oznacza, że szanuję jego sen, wiem jakie ma ogromne znaczenie i nie trzaskam garami i nie puszczam hardstajlu na całą moc. Trochę o znaczeniu snu i spokojnym śnie maluszków pisałam TUTAJ. Kiedy dziecko śpi, szanuję ten stan ale też robię to co zrobić muszę. Po prostu trochę ciszej, spokojniej. I mnie ten spokój też się przecież przyda.
10. Ograniczam inne bodźce
Czyli na przykład nie daję Ami na podwieczorek do jedzenia nic co mogłoby wywołać rewolucje. Sypialnia jest wywietrzona, ja nie mam na sobie perfum kiedy ją usypiam. Nie może być za ciepło ani za zimno. Zwracam uwagę, żeby jej piżama była dla niej przyjemna w dotyku itp.
11. Nie traktuję spania i usypiania jako katorgi
Jeśli moje zachowanie mówi dziecku Jeżu znowu to samo, katastrofa wieczorna, lament i stęki, boję się już od rana… to dziecko traktuje sen, usypianie jako niechciany, męczący proces. I się do niego zmusza.
Kompletnie nie rozumiem ludzi, którzy skarżą się, że ich dzieci nie chcą spać albo nie zasypiają inaczej niż przed telewizorem w okolicach północy. Sen to element życia i zdrowia. To bezdyskusyjne. Możemy podebatować ze starszym dzieckiem na temat godziny pójścia do łóżka ale argument dorosłego, że dziecko nie pójdzie spać i już… jakoś sobie tego nie wyobrażam. Cóż, wszystko przede mną.
I nie mówimy tu o nastolatkach a o dzieciach małych, 1-4 lata około. Jeśli siedzisz przed TV i każesz dziecku się położyć w pokoju obok i nic więcej od siebie nie robisz, nie dziwę się, że tak to wygląda.
Raz jeszcze
My sami taki stan rzeczy wypracowujemy. Jak trzeba usypiać godzinę lub dwie to to robimy. Zawsze tak samo. Jeśli coś przeszkadza jej zasnąć to to usuwam i jestem przy niej dalej. Czasami to trwa 10 minut, czasami ponad godzinę. Ale ja się z tym liczę.
Był i taki czas, że Ami budziła się co 15 minut przez większą część nocy a ja byłam zombiakiem. Było też tak, że budziła się przed 5:00 rano. Nie lubię porównań. Bo przespana noc to bardzo względne pojęcie.
To jak faktycznie jest u nas?
Reasumując, Ami zasypia od jakiegoś roku około 20:30. Jeśli budzi się w nocy, to jest to jedna pobudka i zwykle wtedy dostaje picie. Zazwyczaj buzi się około 7:00. Nie jest źle.
Jeśli tylko będę mogła pomóc wam tym wpisem, będę bardzo szczęśliwa. A jeśli okaże się, że moje metody i długość snu mojej córki wcale nie powala to sorry. Bardzo chętnie poznam wasze triki.
Powodzenia!
PODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? UDOSTĘPNIJ GO ZNAJOMYM!