Trochę historii
W połowie ubiegłego wieku Benjamin Spock przybliżył światu swoją koncepcję bezstresowego wychowania. Ogólnie rzecz ujmując, stawiał na podmiotowość dziecka jednocześnie odcinając się od krytycznych zarzutów jego poglądów, jakoby szacunek do dziecka równał się poszanowaniu wszelkich form jego zachowania, tych iście negatywnych również.
Spotkał się z wielką krytyką. Zarzucano mu odejście od tradycji, brak poszanowania norm i stawianie dzieci na podium przez co stać się one mogą egocentrykami bez zasad. Uważam, że Spock został źle zrozumiany a jego myśl przejaskrawiona. Z założenia, mogło wyjść z jego twierdzeń coś naprawdę fajnego.
Czym jest dziś wychowanie bezstresowe?
Nie istnieje żadna konkretna formułka wyjaśniająca w punktach co na wychowanie bezstresowe się składa. Załóżmy, że jest to jeden ze stylów, jaki rodzice mogą wybrać jako właściwy dla swoich dzieci i/lub siebie. Ale czym tak naprawdę jest? Jak z nazwy wynika, wnioskuję, że rodzic stawia na totalne uchronienie dziecka od stresu. Obecnie ten styl wychowania to raczej zbiór pewnych przekonań i opinii a rozumiany jest na wiele sposobów. Nic konkretnego. Zatem uporządkujmy.
Przyjmiemy na potrzeby tego wpisu moje uogólnienie.
Otóż, ja przyjęłam, że wychowanie bezstresowe to:
1. Tolerowanie każdego zachowania dziecka.
2. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony rodzica na zachowanie dziecka.
3. Brak kar i nagród. Brak konsekwencji.
4. Brak wyznaczonych granic dla działania i zachowania dziecka.
5. Zgoda rodzica na każdą potrzebę dziecka.
6. Dostosowanie do dziecka wszelkich potrzeb rodzica.
7. Zgoda rodzica na niepodzielne rządy dziecka.
8. Brak wymagań wobec dziecka. Nie ma ono żadnych obowiązków.
9. Uległość rodziców wobec dziecka i tego, czego akurat chce.
10. Nie tłumaczenie dziecku świata. Norm, zasad, funkcjonowania.
Ok, to są moje przemyślenia odnośnie wychowania bezstresowego. Myślę, że większość z was się z tym zgodzi a to pierwsze skojarzenia jakie przyszły mi do głowy. Nie wiem ile jest rodzin czy osób, które zupełnie świadomie podejmują decyzję o obraniu tego właśnie stylu rodzicielstwa. Ilu jest takich, którzy powyższe punkty przeczytają ze zrozumieniem i stwierdzą, że to idealna lista dla nich i ich dzieci. Nie wiem, ale jestem tego bardzo ciekawa.
Niemniej jednak każdy z nas czasem przypisałby sobie któryś z powyższych punktów. Jeśli to rzadka skłonność to pewnie nie ma żadnego problemu. Umiar najważniejszy. Świat też się nie zawali bo raz przymkniemy oko na drobne przewinienie, które nikogo nie krzywdzi. Ale. No właśnie. A co jeśli jednak przeginamy?
Wychowanie bezstresowe oczami dziecka
Pierwsza myśl: WOW! Cukierki bez ograniczeń, tv w łóżku żeby w ogóle zasnąć o północy, żadnych warzyw! Wszystko co chcę natychmiast! Mogę krzyczeć jeśli czegoś nie dostanę, mogę napluć jeśli coś mi się nie podoba, mogę wszystko, rodzic nic mi nie zrobi! Tralalala.
Druga myśl: Robię wszystko co mogę i nikt nie zwraca na mnie uwagi. Czy rodzice jeszcze mnie kochają? Taka wolność jest suuuuuper ale mogliby się czasem mną zainteresować. Inni złoszczą się na mnie ale ja nie wiem o co im chodzi, bo niby skąd mam to wiedzieć? Ranię innych? Co mnie to obchodzi. To inni ranią mnie!
Trzecia myśl: Jeśli coś mi się nie udało to wasza wina. Jak to możliwe że nie mam tego co chcę mieć? Ja mam zarobić? Chyba żartujesz. Nakrzyczałem na kasjerkę w markecie i się popłakała? Idiotka, niech się nauczy liczyć!
Wychowanie bezstresowe oczami dorosłych
Mam wrażenie, że wychowanie bezstresowe jest najbardziej stresogennym sposobem wychowywania dzieci. Przecież to jakiś obłęd! Odpowiadasz za kogoś na kogo nie masz żadnego wpływu, nie masz kontroli. I wygląda na to, że nie chcesz mieć. W sumie to jesteś służącym, bankomatem, sprzątaczką. Bez dziękuję, bez proszę, bez szacunku. Słyszałam też o rodzicach, którzy zaczynają odczuwać strach przed postawieniem na swoim. Nie chcę nawet o tym myśleć.
A osoby postronne? Na tym układzie cierpią chyba wszyscy. No wyobraź sobie, że twoje dziecko zabrało w parku torebkę jakiejś pani i wlało do niej sok. No zdarza się. Ale najgorsze jest to co później. Dziecko nie wie nawet, że zrobiło coś złego bo rodzic mu tego ani wcześniej ani teraz nie wyjaśni. A złość poszkodowanej? Rodzic się wstydzi, (czy przeprasza i kaja nie wiem, ale powątpiewam), dziecko ma w nosie, a oburzenie pani odbiera jako atak na siebie. Bo ono nie rozumie. Nie rozumie, że zrobiło coś złego, nie pozna konsekwencji. Nic. Każdy jest zły i smutny. Bez sensu.
Skąd taki pomysł?
Zastanawiam się nad tym, jak kiełkuje taka myśl. Rodzi się dziecko a rodzic sobie myśli hmm, wychowuję bezstresowo. Świadomie w to idą czy to jakaś moda? Czasem mam wrażenie, że to z lenistwa, czasem myślę, że wynika to z charakteru samego rodzica. Może dlatego, że sami bywamy niekonsekwentni albo nie potrafimy być asertywni. Być może takie podejście wynika z braku wiary w siebie, w moc sprawczą naszych decyzji i działań? A może chcemy być cool, wyluzowani rodzice, kumple nie przyjaciele.
Nie jest tak, że tylko rodzice odpowiadają za wychowanie dziecka, za jego zachowanie, osobowość, za jego życie. Składa się na to wiele czynników, a na niektóre rodzice nie mają żadnego wpływu. Ale jako, że rodzice są rodzicami w ogromnym stopniu wpływ mają. I byłoby fajnie dla wszystkich, gdyby ten wpływ wykorzystać dla dobra dziecka, nas samych jako opiekunów i spójności całej rodziny.
Zdziwiło mnie, że ostatni mój wpis częściowo został odebrany jako wyraz mojej aprobaty dla takiego podejścia. A jest dokładnie odwrotnie. Mam wrażenie, że w wychowaniu bezstresowym dziecko fałszywie w oczach rodziców jest na piedestale. Jest najważniejsze. Zapominamy, że jest nam równe i to wcale nie jest negatywne stwierdzenie. Każdy jest tak samo ważny.
Konsekwencje braku konsekwencji
Prędzej czy później każdy członek rodziny zaczyna czuć się niedoceniony. Zaczynamy odczuwać niesprawiedliwość, że ciągle ulegamy choć w głębi serca nie chcemy. Każdy osobno stara się walczyć o swoje. A z kim walczy? Z najbliższymi. O wszystko, od najmniejszych drobiazgów po decyzje wagi państwowej. Gdzie podziała się rodzina-drużyna?
Skutki obrania takiego stylu wychowania mogą objawiać się na różnych polach. W obszarze emocjonalnym, poznawczym. Każdym. I moim zdaniem, będą się tylko pogłębiać.
Tak naprawdę trudno tu winić i oceniać samo dziecko, choć to ono jest namacalnym wręcz sprawcą. Ale nie. No bo jak dziecko może być winne jeśli nie zna granic, nie wie co dobre a co nie, nie wie kiedy niszczy, rani. Skąd ma wiedzieć jeśli nie dowiedziało się tego od rodziców? A nie wystarczy powiedzieć, że coś jest dobre lub nie. Liczy się konsekwencja, liczy się praktyka, przykład.
To nie jest tak, że każesz dziecku zrobić porządek po skończonej zabawie. Jeśli nie pokażesz na czym robienie porządku polega to ono nie będzie miało zielonego pojęcia. Rozbij to na małe zadania typu maskotki do pudełka, książki na półkę. I rób to z nim. Ba! Rób porządek po swojej zabawie!
Dziecko nie rodzi się złe, nie rodzi się z chęcią zadania bólu i smutku. Nie rodzi się też z wiedzą co można a czego nie. Tutaj każdy rodzic ma prawo do użycia tak zwanych widełek, jak przy mandatach. Są ogólnie przyjęte normy w ramach których decydujesz co jest dla was i dziecka ważniejsze, co mniej, na co stawiacie, a co już rozumiecie. Bez tego wasze dziecko zginie. Zagubi się pod naporem pretensji, oskarżeń i żali. Swoich i ludzi. Ono się w świecie po prostu nie odnajdzie.
Jak to poprawić?
Dziecko potrzebuje norm i granic. Musi też wiedzieć, że rodzice takie swoje granice też posiadają. To znaczy, że rodzice też mogą pewne rzeczy robić a pewnych nie. Każdego to dotyczy. Ale działa to też w drugą stronę, bo rodzic wyznacza granice siebie względem świata i własnego dziecka również. Określa, bo ma do tego prawo, że teraz jest jego czas wolny, że robi to nie tamto, itd.
Nic nie zrobi się samo, ani od razu.
Kochać, szanować, akceptować. Tulić, głaskać, rozmawiać. I tyle. Bezwarunkowo, szczerze. Nie szantażować uczuciem, samopoczuciem. Nie wymagać wdzięczności. Być.
Co o tym myślę
Cóż. Rodzicielstwo łatwe nie jest. Nikt też nie obiecywał, że będzie. Decydując się na ten styl wychowania tylko pozornie idziesz na łatwiznę. Tylko teraz jest łatwiej, przez chwilę. A przed wami całe życie, które według mnie, będzie coraz trudniejsze i coraz bardziej nieszczęśliwe.
A! Dobrym przykładem bycia dobrym jest bycie dobrym. Rodzicu bądź sobą, z całym swoim bagażem, błędami. Bądź sobą w swoich radościach i marzeniach. To życie, nie teatr. Dorosłe dziecko nie wyjdzie na scenę. I choć będzie oceniane i wystawi mu się recenzje, to sztuka nie będzie wyreżyserowana.
P.S. Celowo w całym artykule słowo „wychowanie” albo zwrot „wychowanie bezstresowe” pisałam kursywą bo twierdzenie, że jest to wychowanie mocno mija się z prawdą. A ja nie chcę was oszukiwać.
Wychowanie bezstresowe jest najbardziej stresującym stylem wychowania na świecie. A… i wychowawcze też nie jest.