Wcale nie twierdzę, że kiedyś było lepiej. Było inaczej. Ale. Są pewne sytuacje czy dziedziny życia, które obecnie wydają nam się łatwiejsze do ogarnięcia. Macierzyństwo i wychowanie dzieci. Ta dziedzina życia może nie należała kiedyś do łatwiejszych ale role i decyzje związane z wychowaniem, mam wrażenie, były dla wszystkich jasne, oczywiste i przewidywalne.
Styl wychowania był taki jaki panował od pokoleń bo i w jednym domu żyła cała rodzina. Czyli jeden i nie podważalny sposób bo i być może nie było powodu by szukać lepszego, może pomysłu na inną drogę nie było potrzeby wymyślać. Kariera czy dziecko? Też mi dylemat. A może kobieta liczyła, że ojciec dziecka zaangażuje się w wychowanie a babcie i ciotki wyśle do spa? Mało która młoda mama rozważała taką możliwość.
Takich pytań się nie zadawało. Czy to dobrze? Nie wiem. Ale wiem, że zbyt wiele pytań, rozważań i możliwości dla młodej mamy to też wcale nie taka dobra droga. Bo nie ma wzoru w postaci jednej matki i babki, ewentualnie sąsiadki. Jest za to masa ekspertów, pediatrzy i poranna telewizja i… cały świat, który ma coś do powiedzenia w kwestii wychowywania dzieci. Rzecz jasna, najwięcej ci, którzy dzieci nie mają w ogóle.
mniej znaczy więcej
I to nie tylko w kwestii ilości zabawek jakie posiada dziecko. Ta zasada tyczy się również zasad, norm, granic i wszelkich wytycznych jakie panują w każdym domu, rodzinie i jakie obowiązują również dzieci. Ja wiem, że chciałabyś dać swojemu dziecku gwiazdkę z nieba, że nie chcesz popełniać błędów wychowawczych własnych rodziców i nie masz ochoty by Twoje dziecko czuło się tak jak Ty kiedy musiałaś trzymać się bezsensownych wówczas wytycznych narzucanych przez dorosłych. Nie ważne, że jako rodzic wiesz dlaczego rodzice coś narzucali a czegoś zabraniali. Chodzi bardziej o to, że boisz się ograniczać dziecko, być może nie potrafisz być stanowcza wobec wielkich błyszczących oczu a może po prostu uznajesz wszechobecny lub i totalny brak zasad.
Niestety, brak zasad to nadmiar możliwości dla dziecka. Możliwości, które wcale nie działają korzystnie bo przecież nie wytyczają drogi po której dziecko bezpiecznie (i beztrosko kroczy) a raczej błądzi po omacku szukając rozwiązania choć nie wie nawet jakimi kryteriami się kierować.
granice
Stawianie ich dziecku w umiejętny i świadomy sposób wcale nie spowoduje ograniczenia wolności dziecka, nie podetnie mu skrzydeł ani nie zdławi w zarodku jego kreatywności. Dla mnie wychowanie bez granic, za to z przyzwoleniem na wszystko to 👉 “Najbardziej stresujący styl wychowania o jakim słyszałam”.
Brak granic to brak ram do życia. Dziecko nie wie co może a czego nie, co jest dobre a co złe, co bezpieczne a co nie. Czy w imię wątpliwego szczęścia i złudnej beztroski cały świat dostosuje się do tego wzorca i, kiedy dziecko dorośnie i wyfrunie z domu, porzuci wszelkie panujące w społeczeństwie zasady by nie burzyć tego idyllicznego acz nieprawdziwego obrazu świata który dziecko wyniesie z domu?
Granice kreują świat. Nie chodzi o to by dziecko straszyć ale przygotować. Przygotować na życie, które czasem jest piękne a czasem trudne. Czasem coś idzie po naszej myśli a czasem jest ciągle pod górkę. I tutaj kłania się jeden z ostatnich moich wpisów o tym, że nie wychowujemy dzieci dla siebie, czyli 👉 “O co tak naprawdę chodzi w rodzicielstwie?” Bo ok, na chwilę może i mamy spokój, ale nasz 5-cio minutowy spokój to kropla w morzu całego życia dziecka z innymi ludźmi, którzy wcale nie muszą postrzegać go jako idealne cudowne dziecko, któremu wszystko wolno bo tak.
Granice to bezpieczeństwo. Nie tylko takie fizyczne w sensie, że ogień parzy a przechodzimy tylko na zielonym. Granice to poczucie bezpieczeństwa w sensie emocjonalnym, psychicznym. Bo jako dziecko cieszę się, że mogę robić co chcę ale ostatecznie zaczynam się zastanawiać czy rodzicom faktycznie na mnie zależy skoro nawet nie wchodzą w dyskusję, nie dbają o to co dla mnie rzeczywiście dobre a jedynie co sprawi, że się w pierwszym odruchu dziecięcego egoizmu nie sprzeciwię.
przedobrzyć jest łatwo
I to w obie strony. Bo. Wychowujesz dziecko w przekonaniu o jego wartości, prawie do głosu, szacunku i wolności myśli. Spoko. Też staram się tak robić. Ale. Czasem łatwo przegiąć. Przykład? Rodzina przy stole, rozmowy. Nagle dziecko zaczyna coś mówić nie bacząc, że przerywa innemu wypowiedź. A rodzic? Nie zwraca uwagi dziecku by zaczekało, tłumacząc, że nie wypada się przekrzykiwać. Woli, w myśl szacunku do dziecka, zaniechać szacunek do innych osób i ich kosztem nalega by dziecko dokończyło swoją wypowiedź. Skoro jesteśmy równi to traktujmy się równo.
Kolejna sytuacja z życia wzięta: jestem w szpitalu, czekam na kolejkę do punktu pobrań, nic wielkiego. Obok mnie rozgrywa się walka o wyższość zdania, która to toczy się na linii rodzice – lekarz – dziecko. Rodzina przyjechała do szpitala z, na oko, 10-letnim synem. Złamanie otwarte ręki, lekarz zleca prześwietlenie, jakieś dodatkowe badanie, szycie i gips. Nagle dziecko wychodzi z gabinetu drugą ręką trzymając tę chorą, rodzice wybiegają za nim a lekarz, jak i połowa poczekalni, przełykają szok. No spoko, boli go, może się wystraszył, to wcale nie jest najgorsze. Wiesz co jest? Ojciec dziecka wraca po 15 minutach przepraszając lekarza i tłumaczy, że syn nie chce żadnych badań ani zabiegów, nie chce wrócić do szpitala i grozi, że ucieknie. Lekarz rozkłada ręce i dodaje jedynie, że to rodzice odpowiadają za jego zdrowie a teraz już nawet życie. Skoro nie są w stanie podołać… Wnioski? Mam nadzieje, że skoro mnie czytasz to masz choć w połowie takie same jak ja. Bo mnie tak ręce opadają, że aż nie chce mi się pisać.
Granice uspokajają. Jeśli dziecko trapi jakiś kłopot, rozważa ewentualne możliwości to o wiele łatwiej podjąć mu decyzję i zrobić to spokojnie i rzetelnie jeśli wie w jakich ramach może się poruszać. Jeśli dziecko zna dostępne i akceptowane metody na rozwiązanie jakiegoś problemu to po pierwsze ilość możliwości się klaruje i zawęża, po drugie ma niejako gotową listę opcji. Nie każda będzie równie dobra ale lepsza od żadnej lub tej, która byłaby po prostu zła, o czym dziecko wychowywane bez granic po prostu nie wie.
Dziecko jest spokojne bo wie co się za chwilę stanie, na co może liczyć, jakie są możliwości. One nadają jego światu strukturę. Ba! Dziecko wie też, co się stanie kiedy postąpi niezgodnie z normami panującymi w domu lub społeczeństwie. Czyli niejako już przedszkolaki bardziej świadomie podejmują decyzję odnośnie swojego zachowania i znają jego konsekwencje. Dzięki temu nie zawsze dzieci kierują się jedynie własnymi gwałtownymi emocjami, które najczęściej ranią ich samych i osoby w otoczeniu.
odpuszczanie nie zawsze dobre?
Łatwo odpuścić dla świętego spokoju. I o ile dotyczy to rzeczy błahej lub takiej, która dziecku sprawi radość a rodzicowi w zasadzie jest wszystko jedno to luzik. Warto o luzowaniu pamiętać. Ale. Kwestie zdrowia, bezpieczeństwa, szacunku społecznego i sprawy za które jedynie dorośli muszą z założenia być odpowiedzialni – niech odpowiadają rodzice. Bo jeśli godzę się na coś choć wiem, że tak być nie powinno ale boję się, że dziecko zrobi awanturę – jak dla mnie to oznaka domowego terroru. Słodkiego, małego ale nadal terroru. Boisz się wyłączyć 10 bajkę z rzędu bo maluch zrobi raban albo odmówić dwulatkowi czipsów w sklepie? Mnie włącza się czerwona lampka.
Spotkałam się też ze strachem rodzica, że narzucając dziecku granice straci jego miłość, że dziecko się od niego odwróci. Nie chcę tu się mądrować ale zaczęłam się zastanawiać nad podstawami i filarami tej miłości i relacji. Skoro boję się, że ktoś przestanie mnie kochać bo nie dostanie czekolady zamiast obiadu…
dzieci i wymuszanie
Dzieci nie wymuszają przytulenia, noszenia, tulenia, uwagi. One tego potrzebują tak samo jak dorośli. Okazywanie miłości poprzez taką bliskość to jak oddychanie – potrzebne do życia. Nic dziwnego, że skoro tego dziecku brak potrafi drzeć się aby to uzyskać. Chce nas, to wielki komplement. Dają nam o tym znać bo nas potrzebują, nas kochają. Nie da się wymusić miłości.
Dzieci natomiast nauczone, że rodzic niekoniecznie jest stabilny decyzyjnie, mogą szybko nauczyć się, że jak zapłacze to dostanie kolejnego lizaka albo wymusi zabawkę w sklepie kiedy rodzic przelicza czy starczy do pierwszego. To jest wymuszanie. A raczej sprawdzone wykorzystanie znanej już dziecku sytuacji w której naciska odpowiedni guzik a rodzic robi to na czym dziecku zależy. I ja się wcale nie dziwię, że dzieci wykorzystują postawę rodziców dla własnych celów. To całkiem sprytne i logiczne a dzieci po prostu wyciągają wnioski. To od postawy samego rodzica zależy czy dziecku uda się zmusić go do określonego działania.
Nawet jeśli dziecko postępuje niezgodnie z normami i zasadami to ono w ten sposób sprawdza jak działa system, udowadnia nijako przed sobą co się stanie i czy faktycznie to co mówili rodzice. To normalne dla rozwoju dziecka postępowanie. Ale przynajmniej nie błądzi w gąszczu niejasności szukając po omacku kiedy przegnie.
domowe filary
W rodzinie, otoczeniu dziecka powinny być wartości i zasady stałe jak na przykład bezgraniczna miłość, zaufanie, warzywa na obiad czy posiłki bez telefonu. I to jest nienaruszalne. Są jednak takie sfery życia, które można negocjować bo nie mają większego znaczenia dla członków rodziny. I tak na przykład możemy podyskutować co będzie na obiad a nie to czy on w ogóle się odbędzie. Dziecko wybiera książki jakie czytamy wspólnie przed snem ale nie porę spania, itp.
To wcale nie jest tak, że rodzic jest władcą a dziecko totalnie się podporządkowuje jeśli w domu panują określone zasady. Przecież jeśli rodzic nie wyznacza granic to dziecko zaczyna dominować i kierować działaniami rodziny. A chodzi o to, że rodzina to współdziałania, każdy jej członek jest równie ważny, istotny dla całej rodziny. dzieci jedynie nie podejmują określonych decyzji, które z oczywistych względów lezą po stronie dorosłych. Nawet Rodzicielstwo Bliskości mówi o pozytywnej dyscyplinie.
Stawiając dziecku granice uczymy go różnic pomiędzy potrzebami (które rodzic ma obowiązek zaspokoić w pierwszej kolejności) a zachciankami, które albo mogą poczekać albo nie muszą zostać spełnione wcale. Ja wiem, że dla dziecka drobiazg, którego nie dostanie to koniec świata. I ważne by rodzic to rozumiał i empatycznie wytłumaczył dlaczego dziecku odmawia. To najlepszy trening przed dorosłym życiem i radzeniem sobie z frustracjami w przyszłości.
A jaka jest najważniejsza zasada stawiania granic dzieciom? By rodzic potrafił dbać o własne granice.