Tosia, nasz pies. Choć się z tym liczyliśmy, nikt z nas nie chciał w to wierzyć. To było ostatnie papa Ami.
Tosia była z nami praktycznie od początku naszego związku z Adamem. Przyprowadził ją jakiś facet pytając czy to nasz pies, a jak nie, to czy go chcemy. Była chuda, smutna. Znaleziona gdzieś w lesie w środku srogiej, jak na nasz klimat, zimy. I tak została. Była z nami wiele lat. Aż do teraz.
Wszystko zaczęło się jakieś kilka tygodni temu. Wysłałam Adama z psem do weterynarza bo Tosia zaczęła dość widocznie kuleć. Lekarz stwierdził, że suczka wygląda na starszą niż ocenił to kiedy odwiedziliśmy go po raz pierwszy, wiele lat temu. Mimo regularnych wizyt, dopiero dziś zauważył siwą bródkę i pyszczek. Do tego zdiagnozował zwyrodnienie (brr) stawów i kręgosłupa, przepisał leki, zrobił zastrzyk. I tak wrócili, Adam z Tosią, nowym wypasionym legowiskiem i odświętnym psim żarciem, bo lekarz nakazał nocować Tosi w domu aż do wiosny. Chcieliśmy jej osłodzić choć trochę ten niemiły stan.
Wspólnie z Ami odwiedzaliśmy Tosię w garażu. Między jednym a drugim uzupełnieniem miski Ami wkładała jej do pyska smakołyki. Jednak, mimo chwilowej poprawy, z Tosią było coraz gorzej. W między czasie kontrola u doktora niewiele wykazała. Przestała jeść, a po tygodniu zrezygnowała również z wody. I tak, tym razem w większym pośpiechu, zbieraliśmy się na kolejną wizytę u weterynarza.
Nie dojechaliśmy, zmarła w aucie w drodze do lekarza. Weterynarz jedynie potwierdził zgon.
I teraz przechodzę do sedna moich dzisiejszych rozważań. Śmierć i dziecko. To nigdy nie idzie w parze. To nigdy do siebie nie pasuje. Jednak się zdarza i trzeba się z tym zmierzyć nam i naszym maluchom akie trudne by to nie było.
żadnej ściemy, zero kłamstw
Kłamiąc, by w swoim mniemaniu umniejszyć dziecku ból, wplątujemy całą rodzinę w lawinę kolejnych, coraz mniej przyjemnych bajeczek. I choć początkowo dziecko daje się spławić „psimi wakacjami na wsi”, z czasem będzie tylko coraz bardziej zawiedzione. Grunt to przekaz adekwatny do sytuacji, naszego tonu nawet, mimiki. No przecież, jak ktoś nam mówi, że nic się nie stało, jednocześnie ocierając łzy, to jak możemy się z tym czuć? No trochę oszukani. Myślę, że dopiero wtedy zaczynamy się martwić i zastanawiać. Do tego mamy wrażenie, że nie traktuje się nas poważnie.
Oczywistym jest, że dostosowujemy do wieku dziecka to, co mówimy. Najważniejsze to brak ściemy, niezależnie ile dziecko ma lat. Ono wyczuje kłamstwo, umniejszanie czy bagatelizowanie. I będzie mu z tym jeszcze gorzej mimo, że nie potrafi tego nazwać. My uczymy je radzenia sobie z emocjami. Za szczerością przemawia też fakt, że dziecko bierze wszystko na serio, dosłownie. Jak powiem Ami, że Tosia zasnęła i już się nie obudzi, to jak myślisz? Pójdzie dziś spać spokojnie z książką pod pachą? Pewnie, że nie.
To może wyjść nawet po dłuższym czasie. Maluch skojarzy, że jak zaśnie to zniknie z powierzchni ziemi. On, albo ktoś kogo kocha. Sugerowanie, że pupil nie odszedł na zawsze odwleka jedynie rozmowę o stracie i jednoczenie podwaja ból dziecka.
Mówmy szczerze, ale prosto i oszczędźmy szczegółów.
Wiadomo, że nie będziemy też lamentować pół godziny, ale pozwólmy sobie na płacz jeśli tylko czujemy taką potrzebę, to normalne i naturalne dla każdego. Badźmy ludzcy.
i gdzie lecisz
Wstrzymajmy się z fundowaniem dziecku nowego zwierzaka. To może dać mu do zrozumienia, że chcemy go przekupić. Może poczuć, że uczucia można zamaskować, zbagatelizować.
jak długo jeszcze?
Nikt, tak jak rodzic, nie ogarnia czym jest cierpliwość chyba, że mamy jąkającą się papugę. W tej sytuacji musimy też mieć jej spory zapas, bo dziecko może długo dopytywać o pupila. Może też rozważać, czy aby czymś nie zawiniło. Uspokójmy je, przytulmy. I trzymajmy się z daleka od tekstów typu „nic się nie stało”.
skąd mam wiedzieć co się z nim niby stało?
A kto to wie? Sam pupil już nam raczej nie powie. Chyba najlepiej być szczerym ze sobą, swoimi przekonaniami. Jak ktoś wierzy w psie niebo, to niech to będzie psie niebo. Jak nie wiemy, to też będzie szczere. Możemy zapytać dziecko o zdanie, co sobie wyobraża, w co wierzy. Najważniejsze to zapewnić, że pupil ma się dobrze jak nigdy, że nie cierpi.
i na koniec nasza Tosia
aktualizacja
Postanowiłam wrócić do tego wpisu w rocznicę śmierci Tosi. Natchnęła mnie do tego sama Ami. Miała półtora roku, kiedy zmarła, była maleńka a mimo to właśnie zaczęła ją wspominać. W między czasie obejrzała też film na którym jako słodki roczniak wyławia psie chrupki z wody i, po uprzednim polizaniu, karmi nimi psa.
A całe zajście miało miejsce na widok identycznego owczarka na którego Ami wskazała palcem i powiedziała: “Mamo, patrz. Taka sama! Tosia nie ma. Amelka nie ma pies.”
Te wpisy mogą Cię zainteresować: