Dziś będzie o: trafiony prezent, jak zrobić udany prezent, czego nie robić, jakich prezentów nie dawać
Zastanawiam się, ile razy pomyślałyście, że Wasze dzieci mają za dużo wszystkiego: ubrań, zabawek i szeroko pojętych gratów. Ile z tych wszystkich rzeczy kupiłyście same przeszukując internet wzdłuż i wszerz, ile czasu spędziłyście na selekcji i ile wydałyście na to wszystko pieniędzy. Pewnie dużo. To normalne i oczywiste, sama tak mam. Dbam o to by wszystko co posiada Ami było przeznaczone dla dzieci, bezpieczne i dobrze wykonane. Zwracam uwagę na wygląd danej rzeczy, bo póki co, to my kształtujemy gusta naszych dzieci, ich poczucie estetyki. Nim zdecyduję się na zakup danej rzeczy zastanawiam się czy nie jest to na przykład zabawka na raz, czy nie jest tandetna.
•••
prezenty, ach prezenty
Taka szczegółowa selekcja niestety nie dotyczy prezentów, które nasze dzieci otrzymują od innych osób. Bardzo często nie mamy na to żadnego wpływu. Do tego wszystkiego dochodzi powszechna opinia, że nie należy nie przyjąć prezentu lub się z niego nie cieszyć, wybrzydzać. Ale przecież nie wszystko co dostaje moje dziecko jest dla niego bezpieczne lub niesie ze sobą ewidentnie negatywny przekaz, podtekst na który jako rodzice się nie godzimy. Poza tym, z ekologicznego punktu widzenia to spore nadużycie.
co zrobić, kiedy nie wiesz co zrobić
Mając już pewne doświadczenie w tej kwestii najlepsze prezenty dla dziecka to te podpytane u rodziców. Rozwiązanie cudo i to dla każdej strony. Obdarowujący często ma kłopot z wyborem prezentu dla dziecka, a nierzadko bywa, że ubrania nie pasują rozmiarem, zabawka niestosowna do wieku/zainteresowań wala się bez sensu pod nogami. Dla rodzica kłopot z takimi prezentami jest oczywisty bo zdarza się, że zabawki się powtarzają, jest ich multum, zagracają dom, a często są wkurzające.
Jestem wniebowzięta gdy ktoś bliski pyta się, co przydałoby się dzieciom, co jej kupić, a sprawa jest jeszcze lepsza gdy słyszę: “chcę przeznaczyć na prezent dla Ami tyle i tyle, doradź mi co chcecie, co będzie najlepsze”. Uwielbiam takie pytania. Jednak zdaję sobie sprawę, że taka sytuacja dotyczy raczej najbliższych, otwartych ku sobie osób. Tak zwanych przeze mnie “życiowych” ludzi.
Im więcej imprez moje dzieci w swoim życiu zaliczają, tym bardziej wyklarowują mi się pewne grupki darczyńców. Pierwsza grupa to ci opisani powyżej, chcący zrobić rzetelny, fajny prezent. Niekoniecznie muszą nie wiedzieć co kupić, ale chcą by ich podarunek był poniekąd praktyczny i sprawił autentyczną radość (praktyczny to nie tylko skarpetki czy kubek). Nie każdy przecież musi być z nami na bieżąco. A takie podejście sprawia wrażenie, że darczyńca nie myśli o sobie, chce sprawić komuś przyjemność bezinteresownie, nie sobie.
kicz, badziewie i tandeta czyli dziecko utylizator
Druga grupka obdarowujących to czyściciele. Niestety, dbają tylko o porządek we własnych domach i za każdym razem, kiedy natkną się na jakiś grat, od razu w głowie zapala im się lampka a na myśl przychodzi: “hmm, szkoda wyrzucić, może komuś się przyda?” Jak się okazuje, często przyda się… nam.
I nie dociera jak tłumaczę, że maluchy tego nie potrzebują, że one tylko spojrzały. Dzieci już tak mają, że patrzą, interesują się. Inna sprawa jest taka, że chyba nie muszę Wam tłumaczyć do czego prowadzi dawanie dziecku wszystkiego na co choćby spojrzą…
Na nic zdadzą się argumenty, że to ma małe części, że nie jest bezpieczne. Pomijam, że stare, czasem brudne… Najlepsi są jednak ci, którzy nie ukrywają, że jakiś przedmiot im się nie podoba, nie przydał się albo też go dostali i to od kogoś nielubianego. Świetnie! Będziemy musieli zrobić to samo 😉
P.S. Ja na Komunię dostałam komplet sztućców (bodajże 12 częściowy być powinien), który nie był ani nowy ani kompletny… Dziwna sprawa z tym dawaniem. Czasem ktoś chce “za dobrze”.
jak nic nie robiąc zawieść na całej linii
Najgorsi są tacy, którzy maślanymi oczkami obiecują, że przy najbliższej okazji maluch dostanie to i tamto. Obiecują, czarują i nie dotrzymują słowa. Z własnego dzieciństwa pamiętam takie sytuacje. Jeśli ktoś przychodzi do Twojego domu i mówi dziecku, że przyjdzie danego dnia z czymś tam super i się nie zjawia, to wyobraź sobie co czuje i myśli dziecko. Nawet dorosły czułby się zawiedziony. Ja pamiętam do dziś jak pucowałam kozaki, a po nieprzespanej z wrażenia nocy w oczekiwaniu n a Mikołaja okazało się, że nic w nich nie ma. A obiecywacz nie pamiętał kompletnie nic.
wredni mściciele
Mściciele wręczają coś dziecku, jednocześnie opowiadając rodzicom, jak bardzo ich własne dziecko wkurzało ich używaniem tej właśnie zabawki. Jaka to ona głośna i teraz to dopiero nie zaznamy spokoju. Nawet nie udaje, że się uśmiecham… Co ma na celu sprawienie takiego prezentu? Dbanie o to by ktoś nie miał lepiej? By się nie wyspał bardziej?
Zauważyłam, że mściciele łączą się w pomniejszą grupkę z tymi co to szkoda im coś wyrzucić albo z niedotrzymującymi słowa i wychodzi taki mix, że głowa boli.
I tu przykład rodzinny: też Komunia i chyba Pegasus – używana konsola, która zepsuła się po 10 minutach grania. Teraz dopiero wyobraźcie sobie rozczarowanie dziecka. Są jednak na tym świecie przypadki, że dziecko byłoby szczęśliwsze bez prezentów.
ukryty przekaz
Są i takie prezenty, które w rzeczywistości prezentami nie są. Darowanie takiego czegoś dziecku, bez względu na to, co to jest ma na celu ostentacyjne pokazanie, jak bardzo nie zgadzamy się z pomysłem rodziców na wychowanie. Totalnie polityczna zagrywka. Dziecko w rzeczywistości jest tu na ostatnim miejscu. Czyste wyrachowanie. Darczyńca przez chwilę pozornie jest górą, rodzice upokorzeni, a dziecko rozczarowane i zdezorientowane. To oczywista próba przeforsowania swoich racji w sposób bardzo prymitywny. Wiadomo, że rodzice nie bardzo mają możliwość interwencji, stawia się ich pod ścianą i podważa wszystko co na co dzień mozolnie budują wspólnie dla dobra dziecka. I ktoś się z tym po prostu nie liczy, bo tak. Bo wie lepiej, choć tak naprawdę nie wie.
I tutaj dla przykładu mogę podać chemiczne, przetworzone słodycze, co do podawania których się nie godziny (pomijam fakt, że refluks u starszej córki nie robi wrażenia). Sens w takim prezencie jest taki, że np. babcie lub ciocie chcą pokazać, że mają coś do powiedzenia, a rodzice mogą się walić. Smutne to i mało świąteczne.
klucz do sukcesu, czyli prezent trafiony
Zamknijcie oczy i przestańcie myśleć o sobie. Nie robicie prezentu sobie, więc jaki byłby w tym sens? Fakt, istnieją zabawki, które są ponadczasowe i które zawojują na kilka dni (a i to czasem dużo!) świat dziecka. Niemniej jednak, najlepsze prezenty to takie, które podobają się Wam ale wybierając je oczami wyobraźni widzicie uśmiech obdarowywanego, nie swój. Taki, który rozpaliłby Wasze serduszko kiedy byłyście dziećmi. Wyobraźcie to sobie.
Na pytania odnośnie wychowania, mojego podejścia, zawsze mówiłam dość tajemniczo, że patrzeć należy sercem. I tak jest z udanymi prezentami. Trafiony prezent kosztuje nas przede wszystkim czas, chęci i ochotę na uszczęśliwienie kogoś. Nie kosztuje nic jeśli darowanie go nie jest obowiązkiem. Dajesz bo chcesz. Starasz się bo Ci zależy.
Jeśli darujemy komuś coś tylko dlatego, że chcemy się tego pozbyć, darujmy sobie… dosłownie.
•••
A jeśli brak Wam jeszcze inspiracji prezentowych, zobaczcie poniżej: