Właśnie odkryłam jedno marzenie kobiet, które nigdy się nie spełni. Albo spełnia się niesamowicie rzadko.
Kim są owe kobiety? Babki takie jak my. Praca, ambicje albo ich brak, dom, zakupy i kanapa na wieczór. Czasopisma, czasem książka, dobry film. Normalka. Co nas łączy? Codzienność, niekoniecznie szara. Normalna, przeplatana wzlotami i upadkami. Aktywna, sympatyczna codzienność, która z wiekiem jakby uwiera, tylko nie wiadomo dokładnie z której strony. Zaczynasz lekko drapać, ale to nie pomaga. W końcu zauważasz czerwone smugi od paznokci i stwierdzasz, że albo teraz albo… koniec.
To kobiety w związkach partnerskich, małżeńskich. To bez znaczenia. I niby nie ma jakiejś wielkiej odgórnej presji otoczenia, niby wprost nikt nam nic nie wypomina a jednak czuć gdzieś z tyłu głowy, że teraz już czas. Nie, że teraz jest dobry czas. Jest czas i już. Teraz albo nigdy. I że to pomoże. Czy na pewno?
Są takie etapy w życiu kobiety, że zazwyczaj chce faceta, dom, dziecko i fajną pracę. Za młodu wie, że to nastąpi i nic nie przyspiesza, bawi się tym co teraz. Po jakimś czasie się z kimś wiąże, popracuje, może nawet zwiedzi trochę świata. Ale prędzej czy później bywa gorzej, trudniej, smutniej. Z różnych powodów, w które wnikać nie mam ochoty i robić tego nie będę. Każda z nas ma inne powody i świat też swoje ma.
Ale. Przychodzi też taki moment, kiedy wiele z nas zaczyna myśleć o ciąży, o dziecku. Powody są różne, każda z nas może mieć inny, albo nawet te powody mogą być zewnętrzne, co w ogóle zdaje się stawiać macierzyństwo na straconej pozycji. Nieważne.
Przeraża mnie jeden jedyny argument, kiedy kobieta decyduje się na dziecko. To moment, w którym chce być mamą, może nawet facet chce być tatą i napomyka czasem o rodzinie, wspólnych obiadkach. To też moment, kiedy akurat w związku nie najlepiej się dzieje. Wiadomo, nie zawsze jest różowo. I właśnie teraz nie jest. Ale myśli sobie, że dziecko będzie słodkie, to owoc miłości, spoi relację, pogłębi uczucia. Naprawi to, co zepsute.
Wtedy właśnie, kiedy dobrze się nie dzieje, nam kobietom wpada do głowy przewrotny pomysł posiadania potomstwa. Potomstwa, które sprawi, że oto mój mąż i kochanek przy mnie zostanie i że szczęśliwy będzie a i sama kobieta przy nim trochę też. Odwidzi mu się i dostrzeże w ciąży szansę na długie i szczęśliwe życie u naszego boku. W związku wszystko wróci do normy, przestaniecie się mijać, a dziecko jedynie umocni wzajemne uczucia. I to jest właśnie myślenie życzeniowe. To jest właśnie myślenie… tylko. W praktyce dzieje się dokładnie odwrotnie.
Chcesz mimo wszystko?
Posiadanie dziecka jest wyzwaniem. W każdym możliwym aspekcie życia. Każdy z tych aspektów może, choć nie musi, ucierpieć. Nagle każdy się wami interesuje. Zazwyczaj po to, by podważyć to co i jak robicie. Zaczynacie więc sami siebie podważać. Do tego oszczędności się kurczą a ty kobieto tyjesz. Choroby? Porody? Zmęczenie, biegunka i gorączka? Bałagan i wszystko co wydaje ci się akurat złe. Wszystko się kumuluje.
Dziecko nie naprawi związku, relacji. Takie rzeczy dzieją się niesłychanie rzadko i osobiście nigdy bym na to nie liczyła. Czyste Hollywood. Rodzicielstwo to wyzwanie ponad miarę dla wielu z nas, to wyzwanie na wiele lat, czasem na całe życie. Dziecko jest dzieckiem, dajesz mu życie, ale nie pokładaj w nim nadziei. Nie ufaj, że dokona samą swoją obecnością czegoś co sami dorośli nie potrafią naprawić. Nie obarczaj swojego dziecka taką odpowiedzialnością.
Prawda jest też taka, że niewiele jest mam, które żałują. Żałują, że postawiły na szali małżeństwo z macierzyństwem i że jedno przeważyło nad drugim. Jeśli jedno z rodziców nie jest w stanie ponieść konsekwencji decyzji o byciu rodzicem, zapewne nie doświadczy wspaniałości bycia nim. Bycia przy dziecku.
Miłość do dziecka to uczucie którego nie sposób opisać. Choć to denerwujące stwierdzenie, takiego uczucia doświadczają tylko rodzice. Dziecko wypełnia w nas to tajemne miejsce, o którym nie wie się, że ono istnieje, dopóki dziecko nie przyjdzie na świat. I okazuje się, że było tego miejsca cholernie dużo, bo i miłość rodzica jest ogromna. I nie dorówna jej żadna inna, żadna jej nie zastąpi. Tej miłości się nie żałuje. Można żałować, że drugi rodzic się rozmyślił, ale czasem lepiej wiedzieć na czym się stoi niż tkwić po ciemku w pustym pokoju nie mogąc dosięgnąć niczyjej dłoni.
Dziecko zawsze ją do nas wyciągnie.