Dzieci słuchają nas dopiero, kiedy nie mówimy do nich. Sprawdzałyście to kiedyś? Prosisz o coś dziecko, poganiasz – ono nic. Mówisz coś do innego dorosłego, a przy najbliższej okazji dziecko to powtarza lub daje do zrozumienia, że… wie.
Taki mem był, całkiem tu pasuje. O, proszę. Grafika pochodzi z demotywatory.pl
ale, żarty na bok bo temat jest poważny
A przyszło Wam kiedyś do głowy, że oprócz tego, co i jak mówimy do dzieci, równie ważne jest to, co i jak mówimy do siebie? Pomyślałyście o tym? No to teraz popatrzcie.
Stajemy przed lustrem i z wykrzywioną miną imitującą obrzydzenie mamrotamy pod nosem:
- jeżu kochany, ale wory pod oczami. Czy ja się kiedyś wyśpię?
- wałek tu, wałek tam. Zaraz zacznę się toczyć
- nawet nie chcę na siebie patrzeć
- nie pokaże się ludziom bez makijażu
- o matko, jak ja wyglądam?
- i wiele wiele innych
Znacie to? Na pewno! Same pewnie co dzień tak robicie i choć zakładam, że zupełnie nieświadomie, może warto zastanowić się jakie jest drugie dno. A jest głębokie, zamulone i jeszcze ma dodatkowy korytarz.
zobacz Ciało po ciąży. Od Lewandowskiej po Betlejewską
Bo to, że dołujemy same siebie, wpędzamy w kompleksy i psujemy sobie dzień to oczywiste (choć i tak nadal tak robimy). Ale. Wyobraźmy sobie, że obok stoi dziecko.
a dziecko siedzi i słucha
Słucha od małego narzekań mamy na swój wygląd. Widzi jej niezadowolenie z siebie i obawę prze wyjściem do ludzi, nim nie zmieni swojego wyglądu (zmieni, nie poprawi – dla dzieci jesteśmy najlepsze i najpiękniejsze). Dziecko słucha jak tata prawi mamie komplement, a ta go gasi stwierdzeniem, że chyba jest ślepy, że wcale tak nie myśli, że ona już wie najlepiej jak wygląda, a wygląda paskudnie.
Dziecko widzi, słyszy i się dopasowuje, podpatruje, zapisuje w głowie schemat, zapamiętuje wzorzec.
dziewczynka czy chłopiec?
Już dawno temu pisałam, że w wychowaniu nie ma większego znaczenia płeć. Człowiek ma być wychowanym, dobrym człowiekiem, który sam ze sobą jest szczęśliwy, umie odnaleźć się wśród ludzi i szanować ich tak, jak siebie.
Zatem to nasze mimochodem rzucone spojrzenie z obrzydzeniem we własne odbicie, nie służy ani dziewczynkom, ani chłopcom. Dzieci oceniają i porównują, w negatywnym tych słów znaczeniu, bo tak zostały nauczone. Żadne dziecko nie wartościuje, nie kategoryzuje pejoratywnie samo z siebie.
A konsekwencje? Są niezdrowe dla obu płci.
obraz siebie
Chcę żeby moje córki znały swoją wartość. I żeby były nią wiedza, dobro, patrzenie sercem. Żeby były otwarte na świat, kreatywne, samodzielne. Szczęśliwe, dobre kobiety. Nie sfrustrowane swoim wyglądem (na który bardzo często przecież nie mamy takiego wpływu, jakie chciałybyśmy mieć), nie zahukane, nie uzależniające swojego nastroju od makijażu lub jego braku.
zobacz Ciemno, ciemniej. Dzieci w piekle depresji.
zdrowie, a wygląd
Obie rzeczy ważne, ale chyba któraś trochę bardziej, no nie? I nie chodzi o to żeby się zapuścić. Chodzi o to żeby dbać o swoje zdrowie – to najważniejsze. Wygląd w sensie higieny, oczywiście jak najbardziej. Ale. To nam ma być ze sobą dobrze. Dbamy o wygląd zewnętrzny tak, jak pozwala nam na to czas, czasem pieniądze, ale przede wszystkim, robimy to dla siebie i wedle własnego gustu. Żeby czuć się ok ze sobą, nie na ulicy dla innych.
I, całe szczęście, to nie wyklucza radochy z zakupów, posiadania ulubionych ciuchów czy dobierania dodatków. Ale zakładam, że rozumiesz różnicę.
gorsze odwrócić na plus
Fajnym przejściem z marudzenia i komentowania swojego wyglądu jest pokazanie dzieciom, że mama czy tata bierze się w garść i działa. Przede wszystkim dla zdrowia, dobrego samopoczucia, lepszej kondycji. Że jak marudzimy to trzeba coś z tym zrobić, że to zależy od nas. A kiedyś będzie zależało od naszych dzieci.
Mamusie, wszystkie jesteście piękne!